Świat zamieszkuje
bardzo dziwna grupa filmów. Są głupie. A mimo to próbuję w nich odnajdywać
jakiś głębszy przekaz. Praktycznie na siłę. Wszyscy krzywią usta, gdy oglądają
te „dzieła”. Ja robię to z zachwytem i podziwem. Jestem głupi.
Zapewne wiele osób nie
wie co mam na myśli. Nic w tym dziwnego. Wręcz przeciwnie. Normalni ludzie,
raczej nie zachwycają się bezsensownymi, tanimi jak barszcz i ogólnie rzecz
biorąc głupimi produkcjami filmowymi. Jednak zawsze znajdzie się jakiś idiota,
który zacznie szukać dziewicy w zamtuzie. Istnego sensu w bezsensie.
„Mordercza Opona”. Należy
do jeszcze nieokreślonej grupy filmów. Kino awangardowe. Choć z pozoru dla
imbecylów. Ogląda się taki film i po krótkim czasie zaczyna podejrzewać, że
głupia fabuła jest tylko przykrywką. Tak naprawdę chodzi o coś zupełnie innego.
A ile przy tym abstrakcyjnego śmiechu! Na końcu, albo jesteś usatysfakcjonowany
tym, że obejrzałeś tak naprawdę genialny film. Albo plujesz sobie w brodę, bo
straciłeś kilkadziesiąt minut życia na bzdury, które pewnikiem wymyślili
naćpani reżyser ze scenarzystą i za parę dolców namówili grupę „aktorów” żeby
zagrali. Może być i tak.
Tytuł nie jest wymyślną
metaforą i praktycznie odpowiada na pytanie o czym jest film. Jedna z czterech
części ogumienia samochodu, ożywa i zaczyna zabijać ludzi… Robi to za pomocą
niezwykłych mocy psychokinetycznych, dzięki którym rozsadza swoim ofiarom
głowy, lub całe ofiary (jeżeli są mniejsze). Nie ma się nad tym co zastanawiać
i rozważać możliwości ewentualnego przekazu… Ciekawość budzi inny motyw zawarty
w tym jakże niezwykłym dziele. Mianowicie poczynania opony, za pomocą lornetek,
ogląda grupa widzów. Wszystko traktowane jest przez nich jak przedstawienie
teatralne. Teoretycznie wszystko jest sztuczne i udawane. Jednak można mieć co
do tego wątpliwości. I chyba słusznie.
Na każde pytanie
postawione odnośnie „Morderczej Opony”, trafną odpowiedzią będą słowa – bez
powodu. O czym zresztą informuje nas na samym początku policjant. Ten właśnie
funkcjonariusz steruje (pozornie) całym widowiskiem. Mówiąc do ludzi
zgromadzonych na pustyni (a jednocześnie do nas), nazywa film „hołdem dla
motywów zawartych w filmach bez powodu”.
Na pewno zadziwia
sposób wykonania „Opony”. Jest genialnie nakręcona, o wiele lepiej niż niektóre
poważne produkcje. Gra aktorska też jest świetna (szczególnie widza na wózku i
policjanta). Można spekulować o co chodziło reżyserowi (ktoś tam) – jaki
przyświecał mu cel? Osobiście uważam że „Rubbenbrod” jest swojego rodzaju
ironiczną odpowiedzią na powstające jak grzyby po deszczu debilne utwory
audiowizualne. Słabej jakości gry aktorskie i wykonanie optyczne, które mimo to
zarabiają pieniądze! Twórcy „Opony” pokazali że głupi film można zrobić z
pełnym profesjonalizmem. Fabuła debilna. Ale wykonanie - prima sort! W dodatku
przemycane są proste acz ważne problemy, obecne w światowym społeczeństwie.
Niby głupie. Też
podchodziłem do tej francusko-algierskiej produkcji z dystansem. Szkoda mi było
czasu. „Kolejna debilna produkcja” – myślałem. Ale w końcu przysiadłem i po
paru ironicznych uśmiechach wciągnąłem się na poważnie! Gęba szeroko otwarta i
śledzę poczynania opony! Na samym końcu, podczas finałowej sceny dotarł do mnie
absurd całego filmu, przez co palnąłem się ręką w czoło.
I tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz