Próbowaliście kiedyś wczuć się w film z perspektywy uczestnika? Świadka zdarzeń na ten przykład. Mieszkacie sobie na spokojnym, amerykańskim
przedmieściu, pewnego dnia przybiega do was zapłakana, ruda dziewczynka i mówi,
że mamusia jest chora a tato zrobił się jakiś dziwny. Idziecie zaniepokojeni do
jej domu, a tam normalnie wyglądający sąsiad twierdzi, że wszystko jest
porządku, córka bardzo przeżywa chorobę żony. Proponuje golfa w przyszłym tygodniu. Odchodzicie uspokojeni.
Następnego dnia dowiadujecie się, że sąsiad zakatował swoją
małżonkę a później zginął z rąk własnego syna. Pewnie można było temu zapobiec…
Raczej mało kto ogląda w ten sposób film. Tym bardziej, że
postać sąsiada zajmuje trzynaście sekund w tylko jednej scenie. Jednak czasami
magia kina nie działa tak ja powinna. Myśli zaczynają błądzić po przestworzach, aż natrafiają na sąsiada… Tak było w przypadku „Oculusa”. Główny bohater – stare lustro, nie zachwyca grą
aktorską. Chociaż rola lustra idzie mu całkiem nieźle, to do demonicznego mebla trochę mu brakuje.
Ten seans
miał być straszny. Tym bardziej, że odbywał się w kinie a nie na pirackich
portalach internetowych. Niestety…
Zwyczajna,
amerykańska rodzina – mama gospodyni domowa, tato programista we własnej firmie oraz dwójka rozbrykanych dzieciaków. W swoim gabinecie głowa rodziny montuje stare
lustro i wtedy zaczynają się kłopoty. Kwiaty usychają, pies zdycha, żona
zaczyna pić a później zostaje przypięta łańcuchem do ściany i brutalnie
zamordowana przez męża. Ten też ginie.
Spokojnie, to wcale nie jest spojler.
Demoniczny
przedmiot, posługując się widmami swoich dawnych ofiar zaczyna panować nad wolą mężczyzny, który terroryzuje swoją rodzinę. Hm… Nie brzmi znajomo? Ależ tak! To
przecież „Lśnienie”, tylko hotel na lustro zamienili. Skądś przecież trzeba
brać pomysły na filmy.
Reżyser –
Mike Flanagan - zabawił się motywem przenikania dwóch historii. Tragiczne wydarzenia
sprzed jedenastu lat pomieszane są z aktualnymi poczynaniami dwójki rodzeństwa,
które kiedyś było niesforne a teraz postanowiło zemścić się na morderczym lustrze, niszczącym ludzkie życie.
Ale zabierają się do tego (mimo pozorów) dosyć nieudolnie. I nie przekonuje mnie
argument, że gdyby tak nie robili, to nie byłoby filmu.
Podsumowując, gdy wybieracie się na „Oculusa” nie liczcie na strach i precyzyjnie zbudowany klimat. Gra
aktorska, jest bardzo dobra, ale tylko wtedy jeśli porównamy ją do „Trudnych spraw”.
Ciekawym zabiegiem jest przenikanie się historii, jednak po pewnym czasie i to
zaczyna męczyć. Plus filmu? Zawsze można powiedzieć znajomym, że byliśmy w kinie na horrorze i ani trochę się nie baliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz