czwartek, 16 kwietnia 2015

Diabeł z Ramadi


           Film o najlepszym snajperze w historii armii Stanów Zjednoczonych po prostu musiał powstać. Biografia takiego człowieka interesuje na pewno wielu. Jak widać, mnie również zainteresowała. Co do życia Chrisa Kyle'a nie wątpię, że było niezmiernie trudne i zajmujące , jednak o samym filmie, na jego podstawie, nie powiem tego samego. Być może moje przyzwyczajenie do filmów wojennych kazało spodziewać się szybkiej akcji, wysokiego napięcia i braku tchu w piersiach. Film oczywiście nie jest zły tylko inny – neutralny. Możliwe, że prostota jest jego największym atutem. 


          Reżyseria Clinta Eastwooda w tej propozycji bardzo zastanawia. Z jednej strony dobra fabuła, z drugiej niespodziewany sposób jej ukazania. Snajper to opowieść o patriocie, który dla ojczyzny jest gotów poświęcić wszystko. Podczas czterech zmian swojej służby na misji w Iraku, Pentagon potwierdził 160 jego ofiar (jednak mówi się nawet o 255 celach – bo tak nazywał Kyle tych, którym posłał kulę). Postawa Chrisa Kyle’a stanowi wzór dla wszystkich żołnierzy amerykańskich. Poczciwy kowboj z Teksasu, staję się bohaterem ojczyzny. Jego wytrwałość, determinacja i chęć powrotu na pole bitwy budzi respekt. Treść idealna na kolejny mocny hit z akcją i napięciem. Eastwood zmierza w innym kierunku. Skupia się na szczegółach – wyrazie twarzy bohatera, pracy snajpera, okrucieństwie wojny, rozterkach rodziny. Początek jest wciągający, jednak mimo wielu scen batalistycznych temperatura nie podnosi się. A są w filmie przecież i zasadzki, i burza piaskowa, krwawe walki. Film jest patetyczny, monotonny, pełen pesymizmu i goryczy. Brakuje w nim przysłowiowego pazura i atmosfery, która przykuwałaby odbiorcę do ekranu na dłuższy czas. Moją uwagę przyciągnęły jedynie sceny wahania się Snajpera – czy strzelić do dziecka czy też nie. Bo z jednej strony to dziecko może nie jest niczemu winne a z drugiej być może zagraża żołnierzom USA. Jak wybrnął z tego bohater… może zobaczcie sami. O ile rola, którą zagrał Bradley Cooper według mnie zasługuje na docenienie, tak cały film nie koniecznie... 


            Ekranizację można obejrzeć, ale za pewne nie wniesie do waszego życia zbyt wiele nowego. Proste przedstawienie faktów, bez koloryzowania. Wojna, snajper, śmierć, rodzina, kropka. Film nie wyróżnia się niczym w swoim gatunku. Przyciąga natomiast fakt, że jest na podstawie prawdziwych wydarzeń i relacji samego Chrisa, zawarte w wydanej przez niego książce. Doceniam jego poświęcenie i profesjonalizm. Zawsze ciekawią mnie filmy oparte na faktach. No… może oprócz horrorów. Zainteresowanym życiem najskuteczniejszego snajpera w historii sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych polecam tę odsłonę. Jednak fan filmów wojennych może być nim zawiedziony. Wybór należy do Ciebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz