niedziela, 19 kwietnia 2015

San Fransokyo wita!


Byłem sceptycznie nastawiony do zdobywcy Oskara, jakim jest "Wielka Szóstka". Aż do obejrzenia, zastanawiało mnie co niezwykłego może być w kolejnej animacji 3d. Efekty specjalne? Ukryte przesłanie? I co tu mówić, to kolejny film Disneya. Film, który naprawdę przyjemnie mi się oglądało.


Przyznam, że zabrałem się do tego dzieła z dwóch powodów: jestem wielkim fanem produkcji Disneya i jednocześnie jestem wielkim fanem Marvela. Film jest luźną adaptacją tytułowej marvelowskiej drużyny superbohaterów. Akcja rozgrywa się w fikcyjnym i futurystycznym San Fransokyo- jak sama nazwa wskazuje, krzyżówce San Francisco i Tokio. Bardzo dobrze skonstruowaną- mieszanina drapaczy chmur, pagód w świecie neonów, czynią tą scenografię niezwykłym obrazem, pełnym kolorów i kreatywnych kształtów. 


Jednak piękna oprawa wizualna świata to nie wszystko co cechuje dobry film. Bohaterowie- drużyna "kujonów" wraz z głównym bohaterem- małym Hiro i jego robotem Baymaxem- są naprawdę kontrastowym zbiorem przypadków. Każdy różny od reszty, posiadający własny unikatowy, poniekąd skrajny charakter. Mamy oto na przykład wymienionego wyżej Hiro- typowego małego geeka, czy Baymaxa- gapowatego, dobrotliwego robota nie rozumiejącego naszego świata.


Fabuła filmu nie jest skomplikowana. Czarny charakter kontra drużyna herosów. Jednak nie pod tym względem powinniśmy patrzeć na ten film. Oto opowieść o relacjach międzyludzkich, przez które przewija się rodzinna tragedia, wzajemne wsparcie u bliskich i wspólna przygoda, pokazująca jednocześnie "bajkowego" ducha Disneya. A do tego wszystkiego dodajmy mnóstwo humoru. 


"Wielka Szóstka" na pewno mogę określić jako fantastyczny film animowany. Niezwykły świat, żyjący w nim bohaterowie i przekazywana nam treść czynią go w mojej opinii jeden z wyróżniających się współczesnych filmów Disneya. Wytwórnia mojego dzieciństwa nie rozczarowała mnie. 

PS Jak dotąd, moje ulubione cameo Stana Lee

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz