Komedie romantyczne są
dzisiaj mniej komediowe i romantyczne niż te sprzed
siedemdziesięcioma laty. Filmy z lat 30. i 40. to filmy, które
posiadają swój klimat i urok. Te dzisiejsze nijak mają się do
swoich przodków i jedyne co im pozostaje, to uczyć się od
najlepszych.
Może Was zaskoczę,
ale do wyżej opisanych filmów zaliczają się polskiej produkcje.
Myślę, że nie jedno dzisiejsze dzieło filmowe może schować się
w cień, gdy na przód wysuwają się stare polskie komedie z wątkiem
miłosnym w tle.
Co prawda swoją
przygodę z tym okresem kinematografii dopiero zaczynam, ale już
napotkałam filmy, które zawładnęły moim sercem i wiem już, że
będę do nich wracać.
To, co głównie
cechuje stare produkcje to to, że są przede wszystkim komediami.
Jest to bardzo ważna zaleta, ponieważ prawdziwych komedii robi się
mało. Prawdziwych, czyli takich, które nie opierają się na
wygłupach aktorów, czy a' la śmiesznych tekstach, tylko
faktycznie takie są. Opowiadają coś więcej niż tylko zwykłą
historię – pani poznała pana i na końcu są szczęśliwi, a
komizm sytuacyjny występuje tylko od czasu do czasu, a komizm
postaci najczęściej jest skupiony w jednej postaci. W prawdziwych
komediach to trwa, trwa i wszędzie tego pełno.
Do pewnego czasu
uważałam, że filmy z tego okresu są nudne i niewarte uwagi.
Myślałam tak, ponieważ kilka widziałam i mnie nie zaciekawiły,
jednak zrozumiałam, że oglądałam nie te filmy co trzeba. Aż do
pewnej wielkanocnej niedzieli, kiedy to obejrzałam w telewizji „Pawła i Gawła”.
Miłość nie wybiera. Nigdy nie wiesz, gdzie ją spotkasz. Jedno jest pewne - w filmach na pewno. |
Na pewno kojarzycie tych dwóch panów
z wiersza A. Fredry i dobrze, bo to więcej lub mniej jest film o
nich. Więcej, bo są głównymi bohaterami, do tego sąsiadami, a
mniej, ponieważ wpleciony został wątek miłosny, który opowieści
dodaje tylko magii. Dwóch, tak różnych z charakteru, panów prowadzi
swoje własne firmy w kamienicy. Zrządzeniem losu obaj wyruszają w
interesach do Warszawy, gdzie jeden z nich – mianowicie Paweł -
poznaje piękną Violette. Przypadek? Nie sądzę. Nadmienię tylko,
że obu panów grają najpopularniejsi aktorzy okresu
międzywojennego: Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza. Nic dodać, nic
ująć. Ten film trzeba obejrzeć, aby mówił sam za siebie.
Tak rozmarzone mogą być tylko dziewczęta słuchające o tym, że nigdy kogoś nie zapomną. |
Oprócz komedii i
romansu często mamy także do czynienia z musicalem. Musical to może
trochę za mocne słowo, ponieważ zaśpiewanie dwóch piosenek (i
ciągle tych samych) musicalu z filmu nie robi. Ale nie ma to żadnego
znaczenia, kiedy mówimy o „Zapomnianej melodii”. Dla mnie
na pewno niezapomniana, ponieważ raz obejrzana ciągle jest nucona.
„Już nie zapomnisz mnie” to piosenka o miłości, w której
zaklęta jest siła, moc i czar. I w filmie również jest zaklęta
siła, moc i czar, a dodatkowo piękno, magia, a wszystkie synonimy
razem wzięte i tak nie oddadzą uroku tego filmu. Ale żeby się o
tym przekonać nie wystarczy o tym napisać lub przeczytać. Takie
filmy trzeba zacząć oglądać i odkryć w nich to piękno.
Z tymi starymi filmami
jest jak z miłością. Jeśli się zakochasz to już nie ma odwrotu.
Dla mnie już dawno nie ma ratunku. Mam nadzieję, że dla Was też
nie będzie.
źródła zdjęć: http://fototeka.fn.org.pl/, youtube.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz