piątek, 24 kwietnia 2015

Miłość w latach 30.

    Komedie romantyczne są dzisiaj mniej komediowe i romantyczne niż te sprzed siedemdziesięcioma laty. Filmy z lat 30. i 40. to filmy, które posiadają swój klimat i urok. Te dzisiejsze nijak mają się do swoich przodków i jedyne co im pozostaje, to uczyć się od najlepszych.

         Może Was zaskoczę, ale do wyżej opisanych filmów zaliczają się polskiej produkcje. Myślę, że nie jedno dzisiejsze dzieło filmowe może schować się w cień, gdy na przód wysuwają się stare polskie komedie z wątkiem miłosnym w tle.
        Co prawda swoją przygodę z tym okresem kinematografii dopiero zaczynam, ale już napotkałam filmy, które zawładnęły moim sercem i wiem już, że będę do nich wracać.
       To, co głównie cechuje stare produkcje to to, że są przede wszystkim komediami. Jest to bardzo ważna zaleta, ponieważ prawdziwych komedii robi się mało. Prawdziwych, czyli takich, które nie opierają się na wygłupach aktorów, czy a' la śmiesznych tekstach, tylko faktycznie takie są. Opowiadają coś więcej niż tylko zwykłą historię – pani poznała pana i na końcu są szczęśliwi, a komizm sytuacyjny występuje tylko od czasu do czasu, a komizm postaci najczęściej jest skupiony w jednej postaci. W prawdziwych komediach to trwa, trwa i wszędzie tego pełno.

       Do pewnego czasu uważałam, że filmy z tego okresu są nudne i niewarte uwagi. Myślałam tak, ponieważ kilka widziałam i mnie nie zaciekawiły, jednak zrozumiałam, że oglądałam nie te filmy co trzeba. Aż do pewnej wielkanocnej niedzieli, kiedy to obejrzałam w telewizji  „Pawła i Gawła”.
Miłość nie wybiera.
Nigdy nie wiesz, gdzie ją spotkasz.
Jedno jest pewne - w filmach na pewno
Na pewno kojarzycie tych dwóch panów z wiersza A. Fredry i dobrze, bo to więcej lub mniej jest film o nich. Więcej, bo są głównymi bohaterami, do tego sąsiadami, a mniej, ponieważ wpleciony został wątek miłosny, który opowieści dodaje tylko magii. Dwóch, tak różnych z charakteru, panów prowadzi swoje własne firmy w kamienicy. Zrządzeniem losu obaj wyruszają w interesach do Warszawy, gdzie jeden z nich – mianowicie Paweł - poznaje piękną Violette. Przypadek? Nie sądzę. Nadmienię tylko, że obu panów grają najpopularniejsi aktorzy okresu międzywojennego: Eugeniusz Bodo i Adolf Dymsza. Nic dodać, nic ująć. Ten film trzeba obejrzeć, aby mówił sam za siebie.
Tak rozmarzone mogą być tylko dziewczęta
 słuchające o tym, że nigdy kogoś nie zapomną.

     Oprócz komedii i romansu często mamy także do czynienia z musicalem. Musical to może trochę za mocne słowo, ponieważ zaśpiewanie dwóch piosenek (i ciągle tych samych) musicalu z filmu nie robi. Ale nie ma to żadnego znaczenia, kiedy mówimy o „Zapomnianej melodii”. Dla mnie na pewno niezapomniana, ponieważ raz obejrzana ciągle jest nucona. „Już nie zapomnisz mnie” to piosenka o miłości, w której zaklęta jest siła, moc i czar. I w filmie również jest zaklęta siła, moc i czar, a dodatkowo piękno, magia, a wszystkie synonimy razem wzięte i tak nie oddadzą uroku tego filmu. Ale żeby się o tym przekonać nie wystarczy o tym napisać lub przeczytać. Takie filmy trzeba zacząć oglądać i odkryć w nich to piękno.  


        Z tymi starymi filmami jest jak z miłością. Jeśli się zakochasz to już nie ma odwrotu. Dla mnie już dawno nie ma ratunku. Mam nadzieję, że dla Was też nie będzie.  

źródła zdjęć: http://fototeka.fn.org.pl/, youtube.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz