wtorek, 7 kwietnia 2015

Świątecznie nietykalni

Święta, święta i już po. Tak mówimy dwa razy w roku i robimy to niemal automatycznie. Tak też możemy powiedzieć dziś. Ja jednak, chciałbym jeszcze wrócić do przeszłości, nieodległej, bo nieodległej, ale zawsze.

Święta to taki czas sprzyjający ogólnej wesołości - bo wolne, bo możemy się bezkarnie obijać, spędzać czas inaczej niż zwykle, niespiesznie. W Wielki Czwartek słuchałem w radiu audycji, w której zapytano słuchaczy czy lubią święta. Byłem dość mocno zaskoczony, kiedy na koniec programu ogłoszono wyniki ankiety, i owszem, święta "wygrały", ale tylko 60:40. Jak można nie lubić świąt?-zapytałem sam siebie. Rozjaśnił mi to gość audycji, guru wszystkich flegmatyków, kabareciarz, Andrzej Poniedzielski. Powiedział, że on to świąt zbytnio nie lubi, bo wszyscy zaganiani najpierw się do tych świąt przygotowują, potem z przyklejonymi uśmiechami muszą przyjmować nie zawsze przyjazną rodzinę i wysłuchiwać kolejny raz tego samego kawału wujka Mietka, a po wszystkim muszą odpoczywać, a to przecież w święta miało się odpocząć. W tym całym zaganianiu i sztucznej w jego mniemaniu radości, brakuje miejsca na zadumę, bycie ze sobą sam na sam, a więc na istotę tych świąt.



Przez kilka dni zastanawiałem się jakby móc to wszystko połączyć, radość z melancholią, wesołość i świąteczne podekscytowanie z zadumą. Wtem w Wielkanocny Poniedziałek przyszła mi z pomocą, jak to w święta, telewizja. Zasiadłem wieczorem zrelaksowany i obżarty jak nigdy przed telewizorem, uruchomiłem standardową procedurę wyszukiwania czegoś ciekawego metodą prób i błędów, beznamiętnego przeskakiwania pomiędzy kanałami, aż tu nagle jest! "Nietykalni" - francuski film z 2011 roku. Gdy pierwszy raz o nim usłyszałem, nie byłem zbyt entuzjastycznie nastawiony, ot kolejny film z gatunku "wyciskaczy łez" traktujący o niepełnosprawności. Film opowiadający historię sparaliżowanego milionera. Nie trzeba być specjalnie wyrafinowanym, żeby w oparciu o taki temat zrobić dramat, który wciśnie widza w fotel, nomen omen, sparaliżuje. Tymczasem, obraz ten należy według mnie do najbardziej pozytywnych filmów ostatnich lat. W czym tkwi tajemnica?

Milioner po kolejnych rozczarowaniach usługami wykwalifikowanych pielęgniarzy, zatrudnia czarnoskórego chłopaka z przedmieść, który pierwotnie przychodzi do niego tylko po to, żeby dostać podpis na papierku gwarantującym mu zasiłek dla bezrobotnych. Życie jednak nie wybiera, Driss traci dach nad głową i oferta pracy dla niepełnosprawnego staje się jego ostatnią deską ratunku. Wszyscy pukają się w głowę, kiedy widzą jak czarnoskóry emigrant opiekuje się Philippem, on jednak jest z niego zadowolony bowiem, Driss nie obchodzi się z nim jak z jajkiem, pokazując przy tym, że wózek inwalidzki to tak naprawdę żadne ograniczenie.

"Nietykalni" to film wybitnie świąteczny. Już tłumaczę o co chodzi. Jednocześnie zmusza on do pewnego rodzaju refleksji i zadumy, ale nie paraliżuje, nie miażdży, nie wciska w fotel, a wręcz przeciwnie, po seansie wstaje się z fotela z uśmiechem na ustach. Reżyserzy tego obrazu Olivier Nakache i Eric Toledano łącząc dwa światy pozornie nie do połączenia, świat ubogiego emigranta ze światem niewyobrażalnie bogatego intelektualisty, stworzyli mieszankę o tyle egzotyczną, co niezwykle smaczną (że tak się odniosę do świątecznego jedzenia). Ten film po prostu trzeba zobaczyć, po to, żeby się tak szczerze uśmiechnąć. 


zdjęcie: www.filmweb.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz