Witam
wszystkich czytelników. Mam zaszczyt jako pierwszy pokazać wam moje
wypociny. Na tym blogu mamy zamiar przedstawiać nasze opinie o
materiałach związanych
z grami i sztuką filmową. No właśnie, sztuka... Czy możemy tak
określić zjawisko jakim są gry cyfrowe? Oczywiście unikam tutaj
stwierdzenia, że wszystko może być sztuką. Skupmy się na
głębszym aspekcie. Czy gry są czymś wielkim, niepowtarzalnym i
zasługującym na uznanie i pamięć niczym filmy Kubricka czy
Hitchcocka. Czy możemy im przypisać
kulturotwórczy charakter? To pytanie wywołało za pewne wiele
dyskusji. Mimo, że od
2011
według National Endowment of Arts uznały je za formę sztuki, do dziś wiele osób ma inne zdanie. Jak zatem
jest?
Przejdźmy do rzeczy.
"Spacewar" Steven Russela, uznawana przez wielu za pierwszą grę. Z początku gry były formą rozrywki, a także osobistego eksperymentowania.
Co
w ogóle sprawia, że gry możemy uznać za coś więcej niż
rozrywkę? Aby nazwać je "prawdziwą" formą artyzmu
trzeba im czegoś więcej niż ładnej grafiki. Każda wielka sztuka
ma wpływ na ludzkie emocje, wywołuje wewnętrzne spory, porusza nas
i zmusza do myślenia.... ale w każdej wielkiej sztuce zdarzają się
również kiepskie, nie rzucające się w pamięć, poświęcone
zarobkom dzieła. Z grami jest tak samo. W dzisiejszych czasach wiele
gier poświęcone jest tylko pospolitym rozrywkowym efektom, czego
przykładem mogą być niektóre "Shootery" czy
"hack'n'slash". Jednak dzisiaj wiele gier porusza poważne
tematy, a nawet testuje moralność.
Filozoficzne wątki w grach. Legion- bohater serii SF "Mass Effect" poszukuje odpowiedzi na pytanie przewijające się z literaturze i filmie- "Czy maszyna może mieć duszę?".
Dobrym przykładem może być wydana w 2010 roku "Heavy Rain"-
gra w dużym stopniu polegająca na interakcji i wyborze gracza. Jej
motywem przewodnim jest pytanie "ile jesteś w stanie zrobić
dla bliskiej ci osoby?" i rzeczywiście, gracz musi odpowiedzieć
sobie na to pytanie poprzez wybory, których sam dokonuje. Nie
twierdzę, że te decyzje są odzwierciedleniem psychiki gracza, czy
rzeczywistą odpowiedzią na to jak by się zachował w
rzeczywistości. Jednak zachęca do myślenia, zwłaszcza w chwilach
kiedy jesteśmy zmuszeni okaleczać naszego bohatera fizycznie jak i
psychicznie.
"The Sims" czyli symulator życia. Twórce dali graczom pełną władzę nad życiem simów. Począwszy od wyglądu, kariery, życia miłosnego skończywszy na... sposobie umierania,
Zatrzymując
się na omawianym przykładzie, dostrzegamy inną niezwykła cechę
tego medium. Jest nią historia i interakcja z nią. W kinie nie
decydujemy o tym czy nasza ulubiona postać przeżyje. Czytając
książkę, nie będziemy mieli możliwości zmiany jej zakończenia
(wyjątkiem są gry paragrafowe). Teraz, w dużej ilości gier to my
decydujemy od początku o przebiegu historii, co więcej to gracze
nieraz kreują świat stworzony przez twórców jak to ma miejsce w
popularnej serii "The Sims". Ta interakcja sprawia, że
wiele scenariuszy pokazanych nam w grach może zakończyć się na
kilka sposobów, stając się zupełnie odrębnymi historiami,
zależnymi tylko i wyłącznie od osoby siedzącej przed monitorem.
To, że gry są formą sztuki krytykował m.in. Roger Ebert- jeden z najwybitniejszych krytyków filmowych w historii Stanów Zjednoczonych.
Dzisiaj,
dla wielu, gry to elektroniczna zabawa, ale masa kreatywnych ludzi
znalazło w niej źródło przekazu. Podobnie jak film zaczynały
jako tania rozrywka, jednak z czasem zaczęły się pojawiać nowe
pomysły i inspiracje, które rozwinęły tą dziedzinę w przeciągu
50 lat*. Przeszły niezwykłą ewolucję od pikselowych gier po
graficzne arcydzieła. Jednak dla wielu, wciąż posiadają cechy
czyniące je bardzo rozbudowaną rozgrywką i taką opinię
repsektuje. Chociaż jestem zwolennikiem artystycznego wymiaru gier,
wiem, że ten przemysł czeka jeszcze wiele zmian, które uczynią z
nich prawdziwą sztukę wysokiego lotu.
*
Uwzględniam tutaj rok 1959, a dokładnie "Tennis for Two"
produkcji Williama A. Higinbotham'a. Dla wielu pierwszą
grą"Spacewar" Stevena Russela stworzona w roku 1962.
Dyskusja jest wywołana tym, że "Tenis for Two" nie
posługiwał się typowym "sygnałem video" jaki znamy z
telewizorów ,ale oscyloskopem. Jako ciekawostkę warto dodać, że
skromne dzieło Higinbotham'a natchnęło Russela do stworzenia "Spacewar".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz