Amatorom i adoratorom japońskiej popkultury nie trzeba wyjaśnień – fenomenalny Shingeki no Kyojin (z angielskiego Attack on Titan) doczekał się oficjalnej adaptacji w postaci gry na konsole 3DS oraz Wii U (japońska premiera miała miejsce już 5 grudnia 2013). Producenci oficjalnie potwierdzili, że produkcja zostanie wydana także w Ameryce Północnej oraz Europie w maju tego roku. Pomimo, że informację Nintendo wypuściło w Prima Aprilis, nikt nie wątpił w jej prawdziwość.
Pierwowzorem całej Shingeki-manii jest manga - opowiadająca o walce Korpusu Zwiadowczego z atakującymi ludzkość tytułowymi Tytanami – lecz dopiero po wyemitowaniu anime seria zyskała tak ogromną popularność na całym świecie (absurdalnie ogromną popularność, jako że manga doczekała się także adaptacji w postaci... (uwaga) filmu porno (szczęśliwie, nieoficjalnego)). Pomimo że do premiery został niespełna miesiąc, a fanów poczęstowano jedynie 50-sekundowym trailerem łączącym w sobie skąpego gameplaya, grze nie trzeba nawet wróżyć sukcesu – zagorzali miłośnicy, którzy jak dotąd mieli jedynie możliwość zagrania w fanmade Attack on Titan Tribute (ewentualnie zakupić japońską wersję) z pewnością skuszą się na nową propozycję Atlusa.
Trzeźwo myślący koneserzy gier podchodzą sceptycznie (a wręcz z antypatią) do AoT: Humanity in Chains. Niektórzy z nich grali już w japońską wersję, która swoją premierę miała półtorej roku temu, a ich opinie nie należą do najpochlebniejszych. Stawiają AoT w opozycji do niemal wybitnego Shadow of the Colossus, innej japońskiej produkcji opowiadającej o podobnych zmaganiach bohaterów z kolosami.
Oceniając tę produkcję Atlusa z pozycji tych Trzeźwomyślących, musiałabym się z nimi zgodzić – rozgrywka wydaje się być zbyt schematyczna i automatyczna, przesadnie naszpikowana QTE itd. Jednakże AoT: Humanity in Chains posiada swoistą kartę przetargową – stoi za nim marka. To kolejna pozycja w bogatej tradycji gadżetomanii i kolekcjonerstwa, która być może nie jest wynalazkiem japońskim, ale z pewnością właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni urosła do tak hipertroficznych rozmiarów. To właśnie między innymi z jej powodu Humanity in Chanis nie musi być wybitne i nie potrzebuje ani aplauzu recenzentów, ani przychylności krytyków. W pewien sposób staje się tworem niezależnym, funkcjonującym we własnym mikroświecie, hermetycznej subkulturze.
Roznamiętnieni fani z chęcią doświadczą fabuły ze swojej perspektywy, mogąc dodatkowo stworzyć unikatową postać i przeżyć przygodę w uniwersum AoT niemal na własnej skórze. To, co dla nas często jest tanią „komerchą”, dla niektórych jest częścią fandomu, kolejną okazją do spełnienia się jako fan, do poszerzenia swojego fikcyjnego świata, w którym się obraca. Pomijając już zupełnie często niedocenianą i niezrozumianą w Polsce ideę kolekcjonerską – chociaż być może są między nami osoby, które byłyby skłonne zapłacić parę stówek za świeżą płytkę, na której znajdują się podobizny ulubionych postaci. W Japonii są nie tylko skłonni kupić taką płytkę, ale też (przykładowo) perfumy z zapachem dedykowanym konkretnym postaciom.
Jako fan i poniekąd (brzydko mówiąc) „konsument” japońskiej kultury, cieszę się, że coraz więcej gier z tamtejszego (jak dotąd bardzo samolubnego i szczelnego) rynku przenika do naszego. Barierą nadal jednak pozostaje platforma – konsole Wii i Nintendo wciąż uchodzą za rzadkość w zachodnim świecie.
Odpowiedź na pytanie: Czy AoT: Humanity in Chains jest grą dobrą? jak dla mnie jest kwestią drugo- a nawet trzecioplanową. Wypadałoby raczej zapytać: Czy jestem zainteresowany grą, która nie jest skierowana do mnie? Moim zdaniem, produkt został raczej stargetowany do społeczności fanowskiej, a skoro tak, to jego "dobrość" będzie wyrażała się w zupełnie innych wymiarach, niekoniecznie technicznych.
Dla kogo więc jest najnowsza produkcja Atlusa? Odpowiedź jest prosta: z pewnością dla posiadaczy 3DS i Wii U. :)
Dla kogo więc jest najnowsza produkcja Atlusa? Odpowiedź jest prosta: z pewnością dla posiadaczy 3DS i Wii U. :)
Bardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń22 years old Software Engineer IV Ernesto Capes, hailing from Campbell River enjoys watching movies like The Private Life of a Cat and Worldbuilding. Took a trip to Sceilg Mhichíl and drives a Wrangler. sprawdz tutaj
OdpowiedzUsuńradca prawny rzeszow opinia
OdpowiedzUsuń