piątek, 22 maja 2015

Król potworów jest tylko jeden

          Równo rok temu mogliśmy oglądać na ekranach kin nową, amerykańską wersję Godzilli. I choć film zarobił na tyle dużo, by zaczęto mówić o drugiej części, to nie do końca boxoffice przekłada się na jakość filmu (zarobił on ponad 500 mln dol). Dzieło te jest bardzo dobre, ale tylko wtedy kiedy pominiemy tak ważne płaszczyzny jak aktorstwo, fabuła, logika i ogólnie pojęta zrozumiałość.
Spoiler. Zaskoczeniem może być to, że Godzilla wcale nie jest największym wrogiem ludzi. Wręcz przeciwni - jest ich wybawicielem. 
          Głównym bohaterem, wbrew pozorom, wcale nie jest Godzilla, a Muto. Zrodzony (nie wiadomo z czego) stwór, żywiący się energią jądrową. Początkowo, oczywiście w imię nauki, jest trzymany w tajemnicy przez wojsko i naukowców, którzy sami tak naprawdę nie wiedzą z czym mają do czynienia. Dowiadują się tego, kiedy jest już za późno, a światu zaczyna grozić niebezpieczeństwo, gdyż Muto postanawia się rozmnożyć, a do tego potrzebny jest mu drugie Muto. W tym momencie światła reflektorów kierują się na Godzillę, gdyż to na jej barkach spoczywa 'zachowanie równowagi w naturze'.

             Jeśli chodzi natomiast o bohaterów - ludzi to zbytnio nie ma się nad czym rozpisywać. Mamy
Walka dobre ze złem?
Forda Brody'iego (Aaron Taylor - Johnson), który jest żołnierzem i będąc dzieckiem stracił mamę w katastrofie elektrowni japońskiej. Z kolei jego ojciec postawił sobie za cel dowiedzenie się prawdy o tym, co zaszło w owy tragiczny dzień (można powiedzieć, że trochę traci przez to zmysły, ale summa summarum okazuje się, że jego teoria była słuszna). Ford będąc światkiem uwolnienia się Muto rozumie powagę sytuacji i tym samym chce jak najszybciej dostać się do San Francisco, do rodziny. Oczywiście na swojej drodze spotka bardzo wiele przeszkód. I tutaj zaczyna się główny problem filmu, a mianowicie główny bohater, który na każdym kroku spotyka to Godzillę, to Muto nie wnosi nic a nic do akcji filmu. Obserwujemy tylko jakieś jego działania, które nie mają żadnego znaczenia, nic z nich nie wynika, tak naprawdę obecność tego bohatera jest totalnie zbędna. Po głównym bohaterze można byłoby się spodziewać, że wpadnie na jakiś genialny pomysł, zrobi coś co odmieni bieg zdarzeń, ale nic takiego się nie dzieje.
Reszta bohaterów też praktycznie niczego nie wnosi – po prostu są i wydaje się jakby to była ich główna rola w tym filmie – być. Chociaż te 'bycie' też powinno opierać się na grze, jednak tak nie jest.
       Pomijając wszystko to, co jest niedociągnięte, pozostają jednak dobre wrażenia po filmie, głównie ze względu na efekty specjalne, klimat i muzykę.

          Reżyser często sięga po ujęcia panoramiczne, pokazuje szeroko miejsca akcji, co w niektórych scenach zapiera w dech w piersiach. Po drugie nastrój, który został stworzony w filmie za sprawą akcji dziejącej się w nocy lub w czasie deszczu, kiedy niebo pokryte jest ciężkimi, czarnymi chmurami. W takiej też scenerii ma miejsce punkt kulminacyjny filmu, czyli walka między Godzillą a Muto – wszystko to w połączeniu tworzy klimat lęku i napięcia. Dodatkowo nie raz i nie dwa wzdrygamy się, kiedy to któreś z potworów nagle ryknie lub pojawi się zza rogu. Niestety możemy odczuć niesmak spowodowany tym, iż nie jest nam dane delektowanie się walką lub przyjrzenie się dokładnie Godzilli, gdyż często ujęcie kończy się szybciej niż się zaczęło, ale to ma tylko na celu wzbudzenie naszego apetytu.

    Wszystkie te klimatyczne sceny dopełnia muzyka. Alexandre Desplat napisał wspaniały soundtrack, który wniósł do tego filmu tak wiele.


        Film dla tych, którzy nie są zbytnio wymagający i oczekują typowej rozrywki, akcji. Jednak jeśli oczekujecie czegoś więcej, to może lepiej sobie odświeżyć inne wersje Godzilli.

źródła zdjęć: http://wall.alphacoders.com, http://godzillafanon.wikia.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz