piątek, 8 maja 2015

Płynny diabeł i astralne anioły

Obiecałem sobie, że mój następny wpis nie będzie dotyczył czeskiego kina. Ale jednak będzie. I nie tylko ten… Najbardziej chce się pisać o czymś niesamowitym, wypływającym z dobrze wszystkim znanych ram. Przewidywalnie zły, lub jeszcze gorzej - przewidywalnie dobry film, nie dostarcza zbyt wielu emocji, które z jako takim powodzeniem mógłbym przelać na białe karty w edytorze tekstowym. Mówiąc krótko, czeskie kino jest niesamowite. Inne. I trudno temu zaprzeczyć. 

Na pierwszy rzut oka, film stricte dokumentalny. Wraz z rozwojem fabuły zaczyna wkradać się lekki absurd, trochę przerysowane sytuacje i… Nagle stwierdzasz, że coś tu nie gra. To na pewno jest dokument? 

Gdybym za pierwszym razem oglądał „Rok diabła” od początku, pewnie domyśliłbym się, że nie. Jednak dziwnym trafem swoją przygodę z tym filmem rozpocząłem od piątej minuty. Przez następne trzydzieści trwałem w błędnym przekonaniu, że oglądam bardzo dobry, czeski dokument, niewiarygodnie zabarwiony humorem.

Później zmieniłem swój pogląd na obraz reżyserowany przez Petra Zelenkę.

„Roku diabła” określany jest mianem fabularyzowanego dokumentu lub filmu stylizowanego na dokument. Głównym bohaterem i aktorem jest słynny czeski bard - Jaromir Nohavica. Tak, piosenkarz gra samego siebie. Zresztą jest to domena większości postaci występujących w tym filmie. Obraz opowiada fikcyjne losy prawdziwych muzyków, poprzeplatane z autentycznymi sytuacjami i motywami z ich życia.

Szybki opis. Nohavica ma problem alkoholowy. Dzięki swojemu przyjacielowi, Karelowi Plihalowi, trafia do ośrodka, w którym walczą z tą chorobą. Tam poznaje Jana Prenta, holenderskiego dokumentalistę, odwiedzającego Czechy w celu nakręcenia film o tutejszych alkoholikach.

W tym czasie zdarza się rzecz przedziwna. Karel Plihal milknie. Nie wydaje z siebie ani słowa i trwa to niesłychanie długo. W końcu mówi tylko, że chciałby by Nohavica zaczął grać z folkowym zespołem Cehomor. Ten spełnia jego życzenie.

I wtedy zaczynają się dziać bardzo dziwne rzeczy.

Czym jest film Petra Zelenki? Mam o nim trzy zdania. Po pierwsze, jest eksperymentem. Niezwykłą zabawą konwencjami i zmyślonymi faktami, które łączą się w spójny ciąg zdarzeń. Po drugie, to przeniesienie na ekran, tego co kryje się pod tekstami Jaromira Nohavicy. Aby wiedzieć o czym mowa, trzeba go posłuchać (naprawdę warto!). I ostatnie – „Rok diabła”, to wspaniałą szkoła czystego absurdu! Do tego zestawienia, można byłoby dodać poważny problem, jakim jest alkoholizm i walka, toczona z nim każdego dnia.

Połączenie czeskich krajobrazów z muzyką Jaromira Nohavicy i przedziwnymi losami bohaterów tworzy obraz magicznie przyciągający. Zresztą w filmie, muzyka Jarka przywołuje byty astralne, objawiające się pod postacią… Bez spojlerów. 

Bohaterowie zaczynają bać się utworów, które wykonują...



Podsumujmy. Technicznie, film stoi na bardzo dobrym poziomie. Podczas oglądania, widz nie czuje się widzem, tylko uczestnikiem zdarzeń. Naturalności dodają amatorscy aktorzy, odgrywający role samych siebie. Obraz absurdalnie wciąga i urzeka we wszystkim. Należy do grona tych, które mają swoich zagorzałych fanów albo stanowczych hejterów.  Obejrzyjcie. I stańcie po jednej ze stron. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz