Niektórzy
ludzie mają naprawdę pecha. Na przykład ja, po powrocie do domu
musiałem toczyć bój z gołębiem o to, by opuścił mój balkon.
Naprawdę ciężkie przeżycie, co? Jednak moje starcie z miastowym
lotem jest niczym z życiem bohatera filmu "Obywatel".
Produkcja Jerzego Stuhra, w której on sam, wraz ze swoim synem
odgrywają główne role, jest opowieścią o prostym człowieku
próbującym osiągnąć cokolwiek w życiu.
Podobny w
swoim schemacie do "Foresta Gumpa", "Obywatel" to
historia pełna absurdów, ironizująca polskie przywary. Bohater,
Jan Bratek, zupełnym przypadkiem uczestniczy w najważniejszych
momentach historii Polski od lat 60 do pierwszego dziesięciolecia
XXI w. Chcąc uniknąć wielkiej polityki, pakuje się w większe
kłopoty, często stając się kimś, kim nie jest lub nie chce być.
A prawdą jest, że chociaż dla wielu wydaje się być antybohaterem,
on tylko pragnie uciec od wielkich rozgrywek. Kreacja postaci poprzez
zestawienie ojca-syna jako stary-młody Bratek daje filmowi
realistyczny efekt dojrzewania bohatera.
Humor filmu
atakuje polskie stereotypy ośmieszając je, oraz czyni absurd z
wielkich wydarzeń, pokazując je w krzywym zwierciadle. Możemy
przez to spojrzeć na historię i realia PRL-u nie z perspektywy
wielkich, podręcznikowych dziejów ale z perspektywy szarej
jednostki, która uczestnicy w niej pchana przez los. Niektórzy mogą
zarzucić, że film stara się przekazać negatywny obraz Polaka.
Dziwię się, że ktoś stara się w absurdzie znaleźć takowe
rzeczy. Jednak nie oznacza to, że nie ma do czego się przyczepić.
Czasem film sprawia wrażenie jakby był niespójny, mieszając wątki
(które wprawdzie zostają wyjaśnione) i sprawiając że można nie
do końca je zrozumieć.
Stuhrowie
ponownie udowadniają swój kunszt aktorski. Polski Forest Gump, może
nie jest arcydziełem, ale na pewno dobrym filmem, zwłaszcza jeżeli
chcemy sobie poprawić humor mówiąc "a myślałem/am, że to
ja mam najgorzej".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz