środa, 13 maja 2015

Makabreska w Londynie - Penny Dreadful

'Do you believe there is a demimonde? A half world between what we know and what we fear?'

Parafrazując przepis na Atomówki, ten serial zapewne powstał w podobny sposób... Sól, gorycz i różne obrzydliwości. Oto składniki, które wybrano do stworzenia idealnego serialu. Ale reżyser John Logan przypadkowo dodał do mieszanki jeszcze jeden składnik - Związek X! Bum! I tak narodziła się Penny Dreadful!

Zbierzmy w jednym miejscu wszystkie dziwne postacie, potwory spod łóżek, literackich uwodzicieli, parę baśni i klasycznych motywów horroru. Wymieszajcie to wszystko i ubierzcie w dość niekonwencjonalny sposób - bo pomimo, że serial sięga po znane motywy, wcale nie posługuje się nimi w schematyczny, znany sposób.


Penny Dreadful opowiada o Vanessie Ives - medium, kobiecie podatnej na działanie złych mocy. Razem z Sir Malcolmem Murray'em zajmuje się poszukiwaniem jego zaginionej córki (najprawdopodobniej porwanej przez władcę wampirów). Do ich grupy walczącej z demonami dołącza również Ethan Chandler (skrywający pewną mroczną tajemnicę), Dr Victor Frankenstein (ożywiający trupy w swojej pracowni na strychu) i Dorian Gray (uwodzący wszystko co się rusza). Są dość dziwaczną drużyną, wydaje się, że każdy z nich pracuje na własny rachunek, jednocześnie wszyscy są bardzo oddani pannie Ives.

Barwna z nich drużyna - na pierwszy rzut oka kompletnie do siebie nie pasują, ale to panna Ives wszystkich ich łączy... (zupełnie jak Związek X!)

Serial jest utrzymany w klimacie grozy, bywa obrzydliwy w dosłowności (krew, flaczki, wątróbka - niekoniecznie drobiowa), a przez to czasem komiczny. Oglądając go nie potrafię się bać. Patos niektórych sytuacji wywołuje u mnie wybuch śmiechu. Czy serial w takim razie jest zły? Tego bym nie powiedziała. Ma niezwykły klimat, jest świetnie zrealizowany, jednak w trakcie trwania odcinka trudno znaleźć moment rozluźniający, humorystyczny. Stąd moje napady nieuzasadnionego śmiechu. Pomimo ewidentnego braku scen rozładowujących napięcie serial ogląda się lekko (duża zasługa gry aktorskiej).

To co mnie szczególnie zauroczyło to motyw postaci literackich przewijających się przez serial. Dorian Gray jest tutaj dokładnie tym samym Dorianem co u Oscara Wilde'a - ba! w serialu dostajemy jego mroczniejszą, bardziej rozkapryszoną wersję, która zawsze dostaje to czego chce. To już nie jest uroczy, zepsuty młodzieniec, a zblazowany ekscentryk, który żeby się nie nudzić codziennie musi dostawać coś nowego. Prym wiedzie tutaj jednak dr Victor Frankenstein. Mój absolutny faworyt! Jego historia (oraz historia jego 'tworów') jest jednym z najciekawszych wątków wprowadzonych do serialu.

W przerwach pomiędzy byciem lekarzem, Victor bawi się zszywając różne części ciała i ożywiając je na swoim sekretnym stryszku!

Skoro wspomniałam już o grze aktorskiej to może rozwinę nieco ten wątek. Serial jest tak skonstruowany, że nie wyobrażam sobie żadnego innego aktora na miejscu obecnej obsady. Wydaje się jakby role były napisane specjalnie z myślą o nich. Eva Green jako Vanessa daje tutaj prawdziwy popis swojego talentu (zarówno w scenach opętania, jak i picia herbatki). Jest znakomita kiedy mrozi demona wzrokiem i kiedy tym samym spojrzeniem uwodzi Doriana.

Ze względu na specyficzny klimat serialu, nie polecałabym go każdemu. Jeśli jednak jesteście miłośnikami którejś z literackich postaci wykorzystanych w produkcji (bądź ukochaliście American Horror Story - wtajemniczeni zrozumieją czym jest 'obrzydliwa dosłowność') to Penny Dreadful powinna znaleźć się na liście obowiązkowych seansów.

Na koniec panna Ives i jej pogardliwe spojrzenie przy herbatce

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz