Wyobraźcie sobie, że poświęcacie dwa lata na stworzenie własnej gry. Na początku macie kilka pomysłów jak mógłby wyglądać Wasz bohater, świat, powoli rozpracowujecie w jaki sposób postać miałaby się poruszać, pracujecie nad prawami fizyki rządzącymi tym malutkim (a może i nawet ogromnym) uniwersum. Siedzicie dniami i nocami przy komputerze, poświęcacie swój czas, uwagę, a nawet obiady. A potem gdy wszystko jest już gotowe...
KTOŚ KRADNIE WASZĄ PRACĘ.
I ani mu się śni, żeby zapłacić Wam chociaż pisiont groszy.
Do mnie też pewnego dnia musiało dotrzeć to, że gdy pobieram grę z nielegalnego źródła, jestem zwyczajnym złodziejem. Na szczęście stało się to dosyć szybko i od tamtego czasu nie bawię się już w pirata (arrrrr!). Wiem, że gra to wydatek, ale skoro potraficie zapłacić za książkę, ubranie czy chleb, to dlaczego akurat to miałoby znaleźć się poza tą listą?
Nie o piractwie chciałam jednak napisać. Mój portfel nie jest wypchany banknotami. Większość jego zawartości to złoto, którym sypie dworcowy automat z biletami (dziękuję PKP za taki system wydawania reszty). Mimo to na swoim komputerze mam sporo gier, a większość z nich nie kosztowała mnie więcej niż... jednego dolara!
Dlatego zapraszam na subiektywny przegląd gier za 'dolca'. Może znajdziecie coś dla siebie i też zapolujecie na okazję (awww, świąteczne wyprzedaże na Steamie!).
Twórca Steama Gabe Newell... Wielkie pieniądze, wielkie obniżki, wielki człowiek - ale o tym może innym razem
(źródło)
Terraria
Trochę trwało zanim się do niej przekonałam. W pierwszym odruchu kojarzyła mi się ze znanym wszem i wobec Minecraftem - grą, w którą grają ośmiolatkowie, których czasem niańczę (polecam znajomość tego uniwersum, bo przydaje się przy przełamywaniu lodów w rozmowach z dzieciakami - nie znam lepszej metody na to, żeby słuchały poleceń i były grzeczne). Oczywiście byłam w błędzie - tych gier nawet nie powinno się ze sobą porównywać.
Może wygląda niepozornie, ale z jakiegoś powodu wciągnęła mnie na długie godziny. Ma niesamowity klimat - od grafiki po rozbudowany świat. Wydaje mi się, że nawet gdybym poświęciła miesiąc na ciągłym graniu to nie odkryłabym wszystkiego co gra ma do zaoferowania (w czasie Haloween na mapie można znaleźć dynie, a gdy przychodzą święta Bożego Narodzenia z rozpłatanych potworów wypadają prezenty!).
Cthulhu Saves the World
Wygląda jak gra z zeszłej epoki, ale nic bardziej mylnego, bo została wydana w 2011 roku. Dla mnie to RPG jest prawdziwym skarbem wykopanym spośród wszędobylskiego chłamu. Wielu z Was oglądając trailer pomyśli, że zwariowałam - bo jak mogę aż tak wychwalać produkcję o takim wyglądzie... Ale dla mnie właśnie ta retro grafika stwarza niepowtarzalny klimat. Przypomina mi w pewien sposób dzieciństwo, kiedy spędzałam z bratem godziny przy Bombermanie czy Pokemonach.
Celem naszej misji bynajmniej nie jest ratowanie świata, a jego zniszczenie! Przynajmniej takie są plany Cthulhu. Zanim jednak będzie mógł cokolwiek zniszczyć musi odzyskać swoje moce pomagając innym, co wcale nie cieszy Naszego osimiornico podobnego bohatera. Nie wiem czy kiedyś przy jakieś grze śmiałam się więcej niż tutaj. Dialogi i monologi postaci są przekomiczne!
Little Inferno
Nie baw się zapałkami. Ogień jest niebezpieczny.
Pffff... zapomnijcie o tym wszystkim. Little Inferno to gra, w której spalić możecie wszystko, a za bawienie się ogniem dostajecie złote monety na zakup kolejnych rzeczy do spalenia. Gdyby jednak zakończyć tylko na tym gra byłaby nudna (bo ile można patrzeć jak cały świat płonie?). To za co cenię tą produkcję to budowanie historii - twórcy są mistrzami w budowaniu napięcia, formułowaniu niejasnych skojarzeń i tajemniczej fabuły (zainteresowanym szczególnie polecam World of Goo).
Mamy tutaj enigmatyczną sąsiadkę wysyłającą Nam listy zza ściany, szalonego prognostyka pogody latającego nad miastem w balonie i uroczą właścicielkę Tomorrow Corporation, produkującą kominki, w których możemy palić zabawki, tostery, książki i dużo więcej. Ludzie zamknięci w pokojach, ze swoimi kominkami, nawet nie myślą o tym dlaczego nie wychodzą na zewnątrz. A co gdyby ktoś wpadł na to, że może jednak warto się stąd wydostać? Nic więcej Wam nie zdradzę.
Morphopolis
Na koniec gra trochę nietypowa. Nie wybrałam jej do tego zestawienia ze względu na fabułę ani gameplay, bo w tym aspekcie nie ma w niej nic ciekawego. Urzekła mnie jej grafika. Pod tym względem można uznać ją za swego rodzaju dzieło sztuki.
Nawet jeśli Nasze zadania polegają głównie na odnajdywaniu przedmiotów schowanych na mapie, to warto zagrać w Morphopolis choć raz, żeby dokładnie przyjrzeć się temu mikrokosmosowi. Cała rozgrywka zajmie Wam góra godzinę, ale obrazy zostaną w Waszej pamięci na dłużej.
I na koniec Pusheen i Nyan, bo dziwnie wyglądałby ten wpis bez żadnego kota/mopsa/chomika
(źródło)
Z całej swojej biblioteczki wybrałam akurat te gry, które zajęły mnie na nieco dłużej, bądź mocno zapisały się w mojej pamięci. Nie musiałam ich kraść, kombinować z uruchamianiem, piszczeć, że znów coś nie działa jak trzeba. Wystarczyło parę centów i szczęście w łapaniu okazji...!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz